Francuski didżej Mike Lévy znany jako Gesaffelstein od wydania w 2013 roku albumu Aleph coraz śmielej zaglądał  w mainstream udzielając się jako producent albumu Yeezus Kanyego Westa. W 2015 towarzyszył legendarnemu Jean-Michel Jarre’owi w utworze Conquistador. Tworzył również dla ASAP Rocky’ego w międzyczasie remiksując popularniejszych artystów. Przypomniał o sobie na ostatniej EPce The Weeknd o nazwie My Dear Melancholy i zachwycił swym ciemnym i połyskującym chromowanym szlifem bitu. To był zaledwie wstęp, ponieważ Gesaffelstein postanowił wrócić drugim albumem o nazwie Hyperion. Przybrał postać tajemniczej, mrocznej postaci zanurzonej w urbanistycznym rytmie, dopracowanym i określonym bez żadnych eksperymentów.

Jego Hyperion mógłby posłużyć za soundtrack filmu opowiadającego o ultranowoczesnej metropolii, niczym Daft Punk tworzący muzykę dla Tron Dziedzictwo. Jednak francuski producent może i maił zamysł, ale nie podołał swej wizji. Zagadkowy Vortex, czy melancholijna mechanika zawarta w Memora odwzorowują klimat ciemnego miasta rozświetlonego jaskrawymi neonami. Tytułowy Hyperion, owszem bije intrygująco na alarm. Następujący po nim Reset mimo niepokojącego magnesu przyciągania pozbawiony został wyjątkowego elementu, detalu choćby wrzasku lub krzyku. Singlowe Lost In Fire z wspomnianym The Weeknd brzmi zaskakująco nośnie i jak zagubiony fragment z jego krążka Starboy. Z kolei Blast Of z Pharrellem płynie przyjemnie, tylko gdzieś już słyszeliśmy francuskie nowoczesny house z twardym rytmem i miękkim głosem wokalisty. Dudniące, połamane So Bad z Haim to intrygująca propozycja z niewykorzystanym potencjałem, a Forever przydałby się urok Lany Del Rey.

Gesaffelstein przywdział czerń, to element spójny i słyszalny na Hyperionie. Futurystyczny charakter jest zachowany, więc co poszło nie tak? Przede wszystkim francuz bardzo zmodyfikował swe produkcje łagodząc ich charakter. Większość pomysłów muzycznych na jego drugim krążku jest dobrze znana fanom nowoczesnej elektroniki stojącej w połowie drogi między teraźniejszością, a przyszłością. Gdyby ten album powstał kilka lat wcześniej, Gesaffelstein zgarnął by wszystko stając się wzorem dla nowoczesnych mrocznych brzmień śmiało granych przez popowe rozgłośnie radiowe. Sukces Hyperiona widać w czarnych barwach, wszystko czarne i lśniące nudną poprawnością.

Autor: JAKUB

Źródło: https://moreovermusic.wordpress.com/2019/03/14/recenzja-gesaffelstein-hyperion-wszystko-czarne/

<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/HPTBaPZz27M" frameborder="0" allow="accelerometer; autoplay; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen></iframe>