Drukuj
Kategoria: Sport
Odsłony: 824

ŁKS Commercecon Łódź po 36 latach znów jest mistrzem Polski. W decydującym meczu pokonał Grota Budowlanych Łódź 3:2.  
ŁKS Comercecon Łódź

Prawie cztery dekady siatkarki z Łodzi, a dokładniej ŁKS, czekał na powrót mistrzowskiego tytułu do swojego miasta. W poniedziałek siatkarki prowadzone przez Michala Maška po raz trzeci pokonały Grota Budowlanych i było to trzeci z rzędu tie-break. ŁKS po raz pierwszy od 1983 roku znów jest mistrzem Polski tym samym przerywając trwającą pięć ostatnich sezonów serię Chemika Police, który przegrał w poniedziałek w trzecim meczu o brąz 2:3. Developres SkyRes Rzeszów prowadzi w tej rywalizacji 2-1.

Biorąc pod uwagę ile emocji towarzyszyły dwóm poprzednim spotkaniom finałowym, przed meczem numer trzy można było się spodziewać, że albo siatkarki ŁKS-u Commercecon bardzo szybko i pewnie pokonają wymęczone Budowlane, albo znów o wyniku zadecyduje tie-break. Ku tej pierwszej opcji można było skłaniać się po pierwszym secie. Tę partię podopieczne trenera Maška zaczęły od prowadzenia aż 7:0, co wywołało błyskawiczną reakcję u szkoleniowca rywalek. Błażej Krzyształowicz od razu sięgnął po trzy zmiany zmiany wprowadzając na boisko m.in. Magdalenę Stysiak na pozycję przyjmującej w zastępstwie Julii Twardowskiej, na którą kierowana była większość zagrywek. Stysiak mimo problemów swojej drużyny w poprzednich meczach nie grała, ale w poniedziałek musiała już pojawić się na parkiecie.

W drugim secie siatkarki Grota Budowlanych ocknęły się i prowadziły 16:15 zdobywając od tego momentu siedem oczek z rzędu, czego ŁKS już nie odrobił. W końcówce trzeciego seta w szeregach ŁKS-u brylowała ich przyjmująca Regiane Bidias. Brazylijka podobnie jak w poprzednich spotkaniach stoczyła korespondencyjny pojedynek z bombardierką Grota – Jovaną Brakočević-Canzian. Serbka potrafiła wywrzeć na rywalkach presję także w zagrywce, co uczyniła na początku czwartego seta, choć to ŁKS prowadził już w całym meczu 2:1. Grot Budowlani byli blisko doprowadzenia do tie-breaka mając przewagę 17:13 w czwartej partii, ale ekipa będąca gospodyniami tego spotkania w Sport Arenie doprowadziły do wyrównania. Do samego końca toczyła się walka punkt za punkt, ale po udanym ataku przyjmującej Julii Twardowskiej było wiadomo, że o wyniku meczu i losach złotego medalu zadecyduje tie-break. W tej partii po zagrywkach środkowej Małgorzaty Śmieszek, ekipa Krzyształowicza prowadziła już 4:2, ale pogrzebała swoje szanse przez błędy środkowych. Najpierw błąd przełożenia rąk popełniła Małgorzata Śmieszek, a później w ataku pomyliła się Jaroslava Pencova i przy zmianie stron ŁKS prowadził już 8:6.

Źródło: Przegląd sportowy